Słyszałaś o dobroczynnym działaniu mikrodermabrazji, ale nie
masz czasu na wizytę w salonie, żeby ją wypróbować? A może miałaś już do
czynienia z tym zabiegiem i zdążył Cię oczarować swoją skutecznością? Tak w
jednym, jak i w drugim wypadku mamy dla Ciebie doskonałą wiadomość – peeling
podobny swoim działaniem do mikrodermabrazji możesz już przeprowadzić w domu!
Bez konieczności umawiania wizyt w salonie, bez szukania kuponów zniżkowych i
bez przeszukiwania Internetu pod kątem opinii o różnych salonach kosmetycznych!
Aparat do mikrodermabrazji
Jakiś czas temu firma Philips wypuściła na rynek nowe
urządzenie do pielęgnacji cery. Nic dziwnego, marka znana jest już ze swoich
szczoteczek sonicznych, depilatorów i suszarek, więc nowy aparat służący
kobiecemu pięknu nie powinien nikogo specjalnie zaskakiwać. To urządzenie
jednak różni się od innych tym, że jest właściwie całkiem udanym przeniesieniem
zabiegu z salonu kosmetycznego pod nasz dach. Nowe urządzenie Philipsa służy do
wykonywania zabiegu mikrodermabrazji. Czy taka domowa mikrodermabrazja różni
się czymś od salonowej? Jeżeli wierzyć opiniom internautek, które korzystały z
aparatu, to efekty są porównywalne. Różnicą jest natomiast sposób używania
urządzenia. W salonach twarz jest ostrzeliwana drobinkami korundu, który
złuszcza naskórek. Propozycja Philipsa została wyposażona w specjalną głowicę
ścierającą oraz masażer, dzięki czemu nasz skóra jest w tym samym czasie
złuszczana i masowana. Według badań regularne stosowanie aparatu pomaga nie
tylko pozbyć się zaskórników i oczyścić cerę, ale również jest pomocne w walce
z oznakami starzenia się cery oraz usuwaniem przebarwień. A to wszystko w
naszej własnej łazience! Czy to urządzenie ma jakieś minusy? Niestety tak,
minusem może być cena. Jednak biorąc pod uwagę koszty zabiegu w salonie oraz
to, że mikrodermabrazję musimy raz na jakiś czas powtarzać, można łatwo
obliczyć, że pieniądze wydane na aparat do domowej mikrodermabrazji szybko się
nam zwrócą.
Korund do użytku domowego
Jeżeli jednak nie stać nas ani na zabiegi, ani na aparat, ale
już od dłuższego czasu szukamy porządnego „zdzieraka” do naszej twarzy, możemy
sięgnąć po wspomniany już korund. Ten niepozorny proszek naukowo zwany tlenkiem
glinu dostępny jest w większości sklepów z półproduktami, a w dodatku jego cena
nie należy do tych zwalających z nóg. Korund doskonale ściera martwy naskórek,
jest przy tym jednak bardzo ostry (dlatego nie zaleca się jego stosowania,
jeżeli mamy na twarzy czynne zmiany skórne) oraz nierozpuszczalny w wodzie, co
sprawia, że jego skuteczność wzrasta. Korundu możemy używać na kilka różnych
sposobów – z olejkiem, jako dodatek do ulubionego żelu do twarzy, lub
wymieszanego z kwasem hialuronowym. Niezależnie od tego, którą opcję
wybierzemy, z pewnością będziemy zadowolone z efektu!
Peelingi, nie tylko te specjalistyczne, to bardzo ważny
element dbania o siebie. Jeżeli zatem do tej pory nie stosowaliśmy ich
regularnie (albo w ogóle), warto jak najszybciej się z nimi zaprzyjaźnić!